Spotkanie odbyło się siedzibie dowództwa. Działacze
Waltera spotkali się z nowym dowódcą 21. Brygady Strzelców
Podhalańskich w Rzeszowie generałem Tomaszem Bąkiem i szefem
Rejonowego Zarządu Infrastruktury z Lublina pułkownikiem
Krzysztofem Kochańskim. Doszło do niego po dwóch spotkaniach w
rzeszowskim ratuszu. Wtedy przedstawiciel 21. BSP zaproponował
rozmowy z dowódcami, a miasto pomieszczenia w hali Podpromie.
Szybko jednak okazało się, że proponowane pomieszczenia to
piwnica bez okien, nienadająca się do tego, by funkcjonował w niej
klub sportowy. Jedyną nadzieją pozostała więc perspektywa
dogadania się z wojskiem. - Na pewno się porozumiecie - pocieszał
prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc. Sugerował, żeby klub wymógł na
wojsku, aby nie musiał w czasie przekazywania mu przez policję
hali zabierać stamtąd swojego majątku.
- To niemożliwe -
usłyszeli działacze podczas spotkania z wojskiem. - Pułkownik
Kochański wyjaśnił nam, że zgodnie z procedurami obowiązującymi
wojsko musimy wyprowadzić z hali cały nasz majątek: wyposażenie
hali, w tym magazyn broni sekcji strzeleckiej, nawet parkiet i być
może kostkę brukową z parkingu. Tego nie da się zrobić - mówią
działacze i uzasadniają, że specjalna podłoga pod matą judo jest
skonstruowana i zbudowana dokładnie pod salę na Walterze. Nie ma
możliwości przeniesienia jej w inne miejsce. Nie da się też
przenieść strzelnicy i magazynu broni.
Według przepisów
hala w momencie przejmowania przez wojsko ma być wolna od
wszelkich zobowiązań. Jeżeli majątek pozostanie w hali, wojsko w
momencie jej przejęcia musi go potraktować jako swój.
Nawet
jeżeli Walter dogadałby się wojskiem co do dalszego
funkcjonowania, to nie będzie już nigdy mogło to się odbywać tak
jak dotychczas. Zgodnie z prawem na terenie wojskowym nie może
znajdować się broń, która nie należy do armii, a taką byłaby broń
sekcji strzeleckiej.
- To oznacza fizyczną śmierć sekcji,
bo nie wyobrażam sobie lokowania magazynu gdzie indziej. Magazyn
broni musi być zabezpieczony zgodnie z prawem. Nie da się tego
zrobić np. w szkole przy sali gimnastycznej czy w hali na
Podpromiu - tłumaczy Sławomir Miłto, prezes PTS "Walter".
-
Od początku byliśmy wprowadzani w błąd przez wszystkich, począwszy
od policji, przez wojsko i urzędników, którzy zapewniali, że klub
będzie pod skrzydłami wojska działał jak dotychczas - mówią
rodzice dzieci trenujących w Walterze.
Dowiedzieliśmy się
nieoficjalnie, że płk Kochański w czasie ostatniego roku
wielokrotnie sugerował urzędnikom z urzędu wojewódzkiego i
magistratu, że mogą jeszcze zgodnie z prawem wstrzymać procedurę
przekazania hali spod zarządu policji pod kuratelę wojska. Ale
żaden urząd z tej możliwości nie skorzystał.
Spotkanie
uświadomiło jeszcze jeden problem. Nie ma możliwości, żeby chociaż
sekcja judo i badmintona mogły działać nieprzerwanie podczas
ewentualnego dogadywania się klubu z wojskiem. Armia nie może tak
po prostu podpisać umowy i wpuścić klubu na swój teren.
-
Kochański wyjaśnił, że będzie to trwało co najmniej trzy miesiące,
bo brygada musi uznać, że część pomieszczeń nie będzie jej
potrzebna i poinformować o tym RZI. Stamtąd wniosek musi wpłynąć
do MON-u i z powrotem do RZI. Ten przekazuje te pomieszczenia we
władanie Agencji Mienia Wojskowego i dopiero agencja, na warunkach
komercyjnych, w drodze przetargu może zaproponować korzystanie z
nich klubowi. Cała procedura oznacza kilkumiesięczną przerwę w
działaniu klubu - tłumaczy Miłto.
Klub będzie musiał płacić
komercyjne ceny za wynajem, co spowoduje wzrost stawek za
treningi, które dotychczas były symboliczne: 30 zł za dziecko
miesięcznie. Za drugie - 15, a kolejne za darmo.
Działacze
i rodzice dzieci z Waltera nie rezygnują jednak z walki.
Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów
Przeczytaj 3 komentarze na Forum